
Szansa na przełom w walce z wirusem ebola
Wyniki badań opublikowane na łamach dziennika „Cell” sugerują, że usunięcie wspomnianego białka z ludzkich komórek powoduje gwałtowne namnażanie się wirusa. Z tego wynika, że jego obecność działa ochronnie, co oznacza, że lek naśladujący mechanizmy białka mógłby znacząco wspomóc leczenie tego groźnego wirusa.
Przewrotny lek na ebolę
Wspomniane obserwacje oparto na dobrze znanej strategii ataku wirusów na organizm. Gdy się do niego przedostaną, wykorzystują komórki gospodarza, by replikować własny materiał genetyczny i poszerzać obszar infekcji. W miarę rozwoju wirusa jego białka ewoluują w celu odparcia ataku komórek tworzących ludzki układ odpornościowy. Równocześnie one same również mutują, by móc wystosować jak najlepszą odpowiedź na działania wirusa. Właśnie w tym mechanizmie badacze dostrzegli potencjał do stworzenia zupełnie nowego leku. Jak mówi współautor badania Judd Hultquist na stronach Northwestern University, odkrycie daje nową nadzieję na walkę z wirusem, przeciw któremu w chwili obecnej nie ma skutecznego leku. Mowa o preparacie w formie molekularnej, co ułatwi mu atak na komórki wirusa i zwiększy jego skuteczność. Zdaniem badaczy umieszczenie go w ludzkiej komórce zarażonej wirusem spowoduje blokadę infekcji, oczywiście pod warunkiem, że uda się nadać mu formę farmaceutyczną.
Problem o globalnym znaczeniu
Badanie naukowców z USA ma potencjalnie przełomowy charakter, mimo że epidemie eboli to nadal specyfika kontynentu afrykańskiego. Zmiany klimatu i migracje coraz częściej doprowadzają jednak do rozprzestrzeniania się wirusa poza region jego typowego występowania, co stanowi potencjalne zagrożenie dla dużej części populacji. Jego realność odczuliśmy w roku 2014, przy okazji ostatniego szeroko zakrojonego wybuchu epidemii eboli w Liberii. Najnowsze ognisko epidemii, odkryte w 2018 roku, odnotowano w Demokratycznej Republice Konga, gdzie sytuację udało się opanować dzięki użyciu szczepionek opracowanych właśnie przy okazji poprzedniej epidemii. Od kwietnia do lipca 2014 roku testowano w Gwinei skuteczność szczepionki, która zawierała fragment wirusa ebola wprowadzony do innego niegroźnego wirusa, co pobudzało organizm do walki. Szczepiono dorosłych członków rodziny, przyjaciół i sąsiadów osoby zarażonej wirusem. W przypadku bezzwłocznego zaszczepienia nie odnotowano ani jednego przypadku zarażenia się wirusem. Naukowcy pracowali nad szczepionką zaledwie 10 miesięcy, jednak epidemia na tak wielką skalę, jak ta z 2014 roku, była ogromną motywacją do ciężkiej pracy.
Naukowcy byli ostrożni w swoich szacunkach, mówiąc o skuteczności szczepionki na poziomie od 75 do 100 procent. Praktyka wykazała jednak niemal 100-procentową skuteczność preparatu. Szacuje się, że gdyby szczepionkę wynaleziono wcześniej, można by zapobiec śmierci dużej części spośród 11 000 osób zmarłych w wyniku eboli w 2014 roku.
Pod kątem terapii testowane będą również dwa leki przeciwwirusowe: brincidofovir i favipiravir. Ich skuteczność sprawdzają specjaliści z Uniwersytetu w Oxfordzie oraz naukowcy z francuskiego ośrodka INSERM w Gueckedou w Gwinei.