
Lekarze wydają za mało zielonych kart
Szybkie wykrycie choroby, w czym mają pomóc zielone karty, daje największe szanse na wyleczenie. Podejmowanie terapii w zaawansowanym stadium nie daje tak dobrych rezultatów, zwłaszcza w Polsce, gdzie wyniki leczenia są wyraźnie gorsze niż w krajach rozwiniętych. Sytuacji miało zaradzić uprzywilejowanie chorych na nowotwór w kolejkach, jednak jak na razie większość z nich nie może liczyć na specjalne traktowanie.
Kropla w morzu potrzeb
Zmiany wprowadzono z myślą o tym, by pacjenci mogli otrzymywać zielone karty już u lekarzy POZ, a więc możliwie jak najszybciej, by móc błyskawicznie rozpocząć leczenie. W praktyce to właśnie oni wydają ich najmniej. Spośród wspomnianych 230 tys. kart jedynie 75 tys. zostało wypisanych przez lekarzy POZ. Warto przypomnieć, że nie wszyscy, którzy otrzymali karty okazują się chorzy – szybka ścieżka ma tę ewentualność potwierdzić lub wykluczyć. Szacuje się, że nowotwór jest wykrywany u jednej na 5 badanych osób, co pozwala sądzić, że wśród 230 tys. posiadaczy zielonych kart znalazło się mniej niż 50 tys. chorych. Biorąc pod uwagę, że w Polsce rocznie diagnozuje się 150 tys. przypadków raka, na szybką pomoc liczyć może zaledwie jedna trzecia chorych.
Do lekarza z podejrzeniem
Lekarze pierwszego kontaktu jako jedyni mogą wydawać zielone karty w razie podejrzenia nowotworu. Ich ostrożność w tym względzie wynika z obecnych zapisów ustawy, które przewidują kary, jeśli wypiszą ich zbyt dużo. Pacjenci powinni jednak pamiętać, że w razie wątpliwości mogą sami domagać się wydania karty, jeśli jest ku temu podstawa. Limity wydawania kart mają zostać zniesione w tym roku, co powinno skłonić lekarzy POZ do sięgania po nie częściej.
Żeby otrzymać zieloną kartę w gabinecie lekarza pierwszego kontaktu konieczny jest wywiad i badanie. To ostatnie nie jest wymagane, gdy np. lekarz wyczuje guzka w piersi, stwierdzi długotrwały i nie dający się wyleczyć kaszel lub uzna, że nagły spadek wagi lub gorączka mają bliżej niewytłumaczalne przyczyny.
W innych wypadkach podstawą do wydania karty są wyniki badań, na które kieruje lekarz. Jeśli potwierdzą wstępną diagnozę, pacjent otrzymuje zieloną kartę, z którą kontynuuje leczenie. Warto wiedzieć, że karta jest własnością pacjenta, który musi mieć ją ze sobą podczas wizyt lekarskich i badań. Po wypisaniu ich wyników lub wniosków jest ona zwracana.
Polecane dla Ciebie
Do specjalisty z diagnozą
Do wydawania zielonych kart uprawnieni są również lekarze specjaliści, jednak formalnie tylko w sytuacji, gdy diagnoza jest pewna i potwierdzona. Ministerstwo uspokaja, że jeśli specjalista ma uzasadnione podejrzenie wystąpienia nowotworu, również może przepisać kartę pacjentowi, a oficjalne zasady z tym związane już wkrótce mają ulec zmianie.
Niechęć do wydawania zielonych kart może mieć związek także ze stosunkowo niewielką liczba poradni, które podpisały z NFZ kontrakt na realizację pakietu onkologicznego. Tylko w takiej placówce można skorzystać z szybkiej ścieżki, a ich listę można znaleźć na stronie internetowej danego oddziału wojewódzkiego NFZ w zakładce Szybka Terapia Onkologiczna. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, na przykład w województwie śląskim pakiet realizuje co druga przychodnia gastroenterologiczna i tylko co siódma poradnia urologiczna.
Na wizytę w poradni nie powinniśmy czekać dłużej niż dwa tygodnie, a diagnoza i rozpoczęcie leczenia powinny nastąpić w ciągu 9 tygodni.
Karta na nie każdy nowotwór
Trzeba pamiętać, że pakiet onkologiczny nie obejmuje leczenia wszystkich nowotworów. Kolejki wciąż obowiązują między innymi w terapiach:
- raka skóry za wyjątkiem czerniaka
- nowotworów złośliwych tkanek miękkich u dorosłych
- jeśli chory ma dwa nowotwory jednocześnie - wtedy tylko ten zdiagnozowany jako pierwszy może być leczony szybką ścieżką
Problemy z uzyskaniem karty mają również pacjenci z ostrą białaczką, ponieważ w ich wypadku leczenie musi być rozpoczęte natychmiast, podczas gdy pakiet narzuca konieczność przeprowadzenia diagnostyki. Podobne problemy będą mieć pacjenci z białaczką przewlekłą, bo odwrotnie, nie muszą potrzebować leczenia w ciągu przepisowych 9 tygodni.
Źródło: Gazeta Wyborcza