
Stany Zjednoczone wykupiły światowe zapasy remdesiviru. Co z chorymi w innych krajach?
Eksperci: to brak solidarności
Wspomniane zapasy wbrew pozorom nie muszą być duże, ponieważ zapotrzebowanie na remdisivir, do tej pory stosowany w leczeniu eboli, było stosunkowo niewielkie, podobnie jak jego globalne zapasy wynikające z zapotrzebowania. Jego producent, firma farmaceutyczna Gilead, zwiększyła produkcję, jednak rząd USA z góry wykupił wszystkie dawki leku, które mają zostać wyprodukowane w lipcu i 90 proc. tych, mających powstać w dwóch kolejnych miesiącach. Łącznie mowa o 500 000 dawek leku.
Decyzję rządu USA krytykuje między innymi minister gospodarki Wielkiej Brytanii, zdaniem którego pandemia nie powinna być medycznym wyścigiem zbrojeń, ponieważ leków na COVID-19 potrzebują ludzie na całym świecie. Na brak solidarności, której przejawem jest wykupywanie leków, zwrócił uwagę także dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia dr Tedros Adhanom Ghebreyesus. W wystosowanym przez niego oświadczeniu prasowym podkreślał, że brak porozumienia i pogłębianie podziałów w dostępie do leczenia ułatwia wirusowi rozprzestrzenianie się, zamiast hamować pandemię.
Pat z patentem
Problem z dostępnością remdesiviru leży w patencie, który ma wyłącznie Gilead. Jeśli inne kraje chciałaby samodzielnie produkować lek, narażą się na ogromne kary związane ze złamaniem patentu. Mowa o produkcji tzw. generyków, czyli odpowiedników leków oryginalnych o tym samym składzie i formule. W niektórych częściach świata prawa patentowe dotyczące leków nie są respektowane, jednak tam, gdzie są one mocne, unika się konfliktów na tym tle. W tej sytuacji jednak kraje objęte pandemią będą zmuszone leczyć pacjentów innymi lekami, których skuteczność jest wątpliwa, a przynajmniej znacznie mniej wiarygodna niż w przypadku remdesiviru.
Kosztowna kuracja ratująca życie
W USA jedna dawka remdesiviru kosztuje 390 dolarów, a tygodniowa kuracja – 3200 dolarów. Koszty te będą niższe tylko w przypadku krajów Azji i Afryki, gdzie leki służą przede wszystkim zwalczaniu Eboli, co zostało ustalone na podstawie odrębnych umów licencyjnych. W krajach bogatszych koszty pozostaną stałe, co oznacza, że dla wielu obywateli państw, gdzie opieka zdrowotna nie jest finansowana przez państwo, a do takich należy USA, terapia ta wciąż pozostanie niedostępna ze względów finansowych.
Leki pod lupą
Ta sytuacja rzuca światło również na inną kwestię. Obecne problemy z remdesivirem są bezpośrednią konsekwencją sytuacji w USA, gdzie w wyniku niewłaściwie prowadzonych działań mających na celu zahamowanie rozwoju epidemii, jej rozmiary sięgnęły obecnych poziomów – a zdaniem ekspertów to jeszcze nie koniec. Gdyby epidemię udało się zdusić w porę, obecnie prawdopodobnie nie mielibyśmy problemu z globalną dostępnością leku ratującego życie osobom chorym na COVID-19.
W tej chwili toczą się badania nad stosowaniem w walce z koronawirusem około 160 różnych leków (Koronawirus a leki przeciwwirusowe). Jednym z nich jest badana także w Polsce chlorochina, jednak na jednoznaczne wyniki trzeba będzie jeszcze poczekać. Również w polskich szpitalach bada się skutki przetaczania chorym osocza ozdrowieńców zawierającego anty-covidowe przeciwciała. Wszystkie wspomniane strategie terapeutyczne wydają się przynosić dobre rezultaty, ale dopiero rzetelne badania na odpowiedniej próbie chorych mogą dać podstaw do zmiany kwalifikacji leku na ten, zwalczający COVID-19.