
Przechorować w pracy: L4 bierzemy w ostateczności
W sezonie grypowym liczba zwolnień zazwyczaj rośnie, jednak wielu z nas decyduje się na pracę mimo infekcji, ponieważ uważamy, że nie są one wystarczającym powodem nieobecności. Wśród przyczyn prezenteizmu – tak nazywa się zjawisko przychodzenia do pracy z chorobą lub kiepskim samopoczuciem – na pierwszych miejscach wskazywane są obowiązek do wykonywania pracy oraz strach. Innymi słowy, gdy uważamy nasze schorzenie za błahe, wolimy przyjść do pracy, żeby nie zostawiać odłogiem swoich obowiązków. Z badań przeprowadzonych przez Karolinę Zakrzewską z Uniwersytetu Medycznego w Warszawie wynika, że pracownicy etatowi częściej tłumaczą prezenteizm strachem (w domyśle zapewne o stanowisko), natomiast zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych niemożnością zorganizowania zastępstwa na czas swojej nieobecności. Wśród powodów przychodzenia do pracy mimo złego stanu zdrowia wskazywane są także lojalność wobec pracodawcy oraz współpracowników, którzy w razie naszej nieobecności zostaną obarczeni dodatkowymi obowiązkami.
L4 dużego kalibru
Prezenteizm nie wpływał w sposób znaczący na liczbę zwolnień lekarskich na przestrzeni ostatniej dekady, ponieważ w latach 2006-13 ich liczba wzrosła w 14 województwach. Zmieniają się jednak przyczyny brania zwolnień, które coraz rzadziej wynikają z sezonowych infekcji wywołujących choroby układu oddechowego. Rośnie natomiast skala absencji w pracy w związku z chorobami układu kostno-stawowego, mięśniowego czy tkanki łącznej, a także ciążą i połogiem. Coraz częściej bierzemy zwolnienia także w związku z problemami natury psychicznej.
Lepiej chorować niż zarażać
Wbrew pozorom, prezenteizm to zjawisko szkodliwe z punktu widzenia pracodawców i pracowników, ponieważ efektywność tych ostatnich spada o około 40 proc. w sytuacji, gdy są chorzy. Kolejnym argumentem przeciwko chodzeniu do pracy mimo infekcji jest duże prawdopodobieństwo zarażenia współpracowników, co w konsekwencji rzutuje na wyniki całego zespołu.
Polecane dla Ciebie
Elektroniczne zwolnienia od 2018 roku
Warto więc korzystać ze zwolnień z myślą o własnym zdrowiu i dobrobycie firmy, oczywiście w sytuacji, gdy są one uprawnione. Jeśli nadużycie zostanie odkryte, możemy ponieść przykre konsekwencje ze strony ZUS-u, który od początku tego roku znacząco uszczelnił system kontroli. Dzięki elektronicznym zwolnieniom e-ZLA, które mogą być wystawianie od 1 stycznia 2016, informacja o stanie pacjenta, kodzie choroby i niezdolności pacjenta trafia do ZUS natychmiast, a nie po 7 dniach, jak do tej pory. Obecnie wystawianie elektronicznych recept to tylko dodatkowa możliwość, z której lekarze korzystają rzadko, ale od początku 2018 roku e-druki mają całkowicie zastąpić zwolnienia papierowe.
Chory pod lupą ZUS
W 2015 roku ZUS przeprowadził kontrolę 584 tysięcy osób będących na zwolnieniu lekarskim. Wynikiem było wstrzymanie 25 tysięcy świadczeń chorobowych. Dla porównania w 2014 roku po 604 tysiącach kontroli, wydanych zostało 36 tysięcy decyzji wstrzymujących wypłatę świadczeń zdrowotnych.
Przebywającemu na zwolnieniu chorobowym niezapowiedzianą wizytę złożyć może przedstawiciel ZUS, który oceni, czy dana osoba dostosowała się do zaleceń lekarza. Oceniana jest przede wszystkim czynność podczas której zastano pacjenta na zwolnieniu i czy jest ona niezbędna do zaspokojenia podstawowych potrzeb. Dodatkowo sprawdza się oczywiście, czy osoba ta zastosowała się do poleceń lekarza, a więc czy np. leży w łóżku, jeżeli była taka powinność. Przepisy dotyczące kontroli pozwalają na wizytę w miejscu zamieszkania płatnika, miejscu czasowego pobytu oraz w miejscu jego zatrudnienia.
Prawo do skontrolowania pracownika przebywającego na L4 ma również pracodawca zatrudniający więcej niż 20 osób.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna, Księgowość.infor.pl. Gazeta Wyborcza