
Nowa metoda badań nie wymaga udziału zwierząt
Optyczne probówki zamiast zabijania zwierząt
Jak twierdzi odkrywca metody, dr Bryan Fry, jest ona nie tylko bardziej zaawansowana, ale również szybsza i tańsza od tych, wymagających udziału zwierząt. Mowa o testach substancji wywodzących się z jadów zwierzęcych, które służą produkcji między innymi bardzo skutecznych leków kardiologicznych, ale także opioidów czy leków o działaniu neurologicznym. Ze względu na to, że substancje te są potencjalnie śmiertelnie, sprawdzenie ich bezpieczeństwa na żywych organizmach do tej pory wydawało się koniecznością. Nie była to jednak metoda pozbawiona wad, głównie długi czas oczekiwania na wyniki oraz wspomnianą już konieczność zabicia zwierzęcia w celu pozyskania tkanek.
Taniej, szybciej skuteczniej
Nowa metoda jest w stanie znacząco przyspieszyć otrzymanie rezultatów testów. To ogromny progres i sposób na zdobycie dużej liczby danych w znacznie krótszym czasie. Dodatkowo, zdaniem jego twórcy, test będzie także znacznie tańszy od dotychczasowych, a przy okazji dostarczy znacznie więcej danych naukowych, dotyczących między innymi schorzeń, w których ważnym czynnikiem ryzyka są palenie papierosów oraz zapalenie jelita grubego. Ponadto nowa metoda posłuży jej twórcy w poszukiwaniu peptydów, które mogą pomóc w powstrzymaniu wiązania się jadów z ludzkimi nerwami w przypadkach, gdy nie istnieją odtrutki na ich toksyny.
Powiązane produkty
Analiza komputerowa zamiast testów na zwierzętach
Alternatywną metodę testów toksyczności bez udziału zwierząt opracowali także naukowcy z Rutgers University. Dotychczasowe metody są dyskusyjne nie tylko pod względem etycznym, ale także pod kątem ich skuteczności. W jej zwiększeniu pomóc może algorytm, który automatycznie pobiera dane na temat chemikaliów z bazy danych Narodowego Instytutu Zdrowia, a następnie porównuje ich fragmenty z próbkami poddawanymi testom, by w ten sposób, przy użyciu zaawansowanych metod matematycznych, określić ich potencjalną szkodliwość lub jej brak.
Skuteczność nowej metody testów, w zależności od typu związku chemicznego, ocenia się na minimum 62 do nawet 100 proc. W ten sposób naukowcom udało się pokonać jedną z największych trudności związanych z dotychczasowymi próbami komputerowej analizy próbek, czyli zbyt małą dostępnością chemikaliów z materiału porównawczego. Dzięki tej metodzie również nie uda się całkowicie wyeliminować udziału zwierząt, ale ich udział zostanie zredukowany do niezbędnego minimum, ponieważ pozwoli wyłonić z puli te związki chemiczne, które będą wymagać bardziej zaawansowanych testów w warunkach klinicznych.