
Pomijanie wizyt zwiększa ryzyko śmierci
Badania zostały przeprowadzone pod kierunkiem doktora Rossa McQueenie’ego. Uczestniczyli w nich naukowcy z University of Glasgow, Lancaster University i University of Aberdeen. Celem było sprawdzenie, jak pomijanie wizyt kontrolnych, nawet tych u lekarzy rodzinnych, wpływa na stan zdrowia pacjentów.
Jest to jedna z najbardziej ambitnych analiz tego typu. Badacze wzięli pod lupę wizyty lekarskie aż pół miliona osób żyjących w Szkocji z lat 2013-2016. Następnie powiązali wyniki z historiami chorób i przypadkami śmierci.
Podwyższone ryzyko
Szkoccy badacze przedstawili trzy główne wnioski ze swojej analizy. Pierwszy z nich dotyczy pacjentów, którzy cierpią na choroby przewlekłe. Takie osoby częściej od innych pacjentów nie stawiały się na umówione wizyty u lekarzy.
Trzeci wniosek związany jest z osobami ze schorzeniami psychicznymi, które nie cierpiały na przypadłości fizyczne. Jak wskazują badacze, pacjenci, którzy nie pojawili się na dwóch lub więcej wizytach, zwiększali ryzyko swojej śmierci aż ośmiokrotnie w stosunku do osób sprawdzających swój stan zdrowia zgodnie z harmonogramem.
Zwiększenie liczby wizyt
Po opublikowaniu wyników badania specjaliści zaczęli zastanawiać się nad nowymi sposobami, które mają zapobiegać pomijaniu wizyt przez pacjentów. Szczególnie istotne jest dla nich sprawdzenie, czy na obszarze Wielkiej Brytanii dostęp do ośrodków zdrowia psychicznego jest wystarczająco łatwy.
Analiza jest też kluczowa z punktu widzenia lekarzy rodzinnych. Może im pomóc w ocenianiu, którzy pacjenci są bardziej narażeni na utratę życia. Osoby, które cierpią na wieloletnie choroby mogą szybko podupaść na zdrowiu, jeśli nie będą poddawać się regularnej kontroli.
Polecane dla Ciebie
Problem dla systemu
Pacjenci, którzy nie pojawiają się na umówionych wcześniej wizytach, narażają nie tylko siebie, ale też inne osoby. Zamiast nich u lekarza mogłyby się stawiać inne osoby. Problem ten jest szczególnie wyraźny w Polsce, gdzie na wizytę u specjalisty można czekać miesiące lub nawet lata.
Wkrótce może się to zmienić, a praktyki szeroko stosowane w prywatnej służbie zdrowia mają w końcu stać się powszechne również w sektorze publicznym. Mowa o przesyłaniu pacjentom przypomnień dotyczących nadchodzącej wizyty u lekarza, co ma skrócić i zracjonalizować system kolejkowy. To jedna z kilku zmian, które wprowadza przyjęty przez Sejm projekt ustawy o e-skierowaniach i listach oczekujących.
Ustawa ma za zadanie uczynić system kolejkowy bardziej przejrzystym. W tym celu na placówki ochrony zdrowia nałożone zostaną nowe obowiązki sprawozdawcze polegające na przekazywaniu danych o dostępności świadczeń pod koniec każdego dnia roboczego. Kolejnym nowym obowiązkiem ma być przekazywanie do NFZ harmonogramów leczenia pacjenta – niezależnie od tego, czy mowa o terapii krótko- czy długoterminowej. Żeby usprawnić przepływ pacjentów, NFZ będzie przesyłał przypomnienia w jednej z wybranych form: SMS-owej, telefonicznej bądź mailowej. Jeśli dana osoba nie będzie mogła się stawić na wizycie, poinformuje o tym fakcie tą samą drogą. Obecnie w razie odwołania wizyty niejako z automatu w tak powstałe okienko wskakuje kolejny pacjent, co nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem, ponieważ zmiana terminu bywa dla niego problematyczna. Nowelizacja umożliwia elastyczne wciąganie na wolne miejsce osób z listy oczekujących w przedziale od 7 do 30 dni od odwołanego terminu. To daje szpitalom czas na racjonalne zarządzanie kolejkami bez generowania kolejnych nieprawidłowości.
Lista pacjentów
Wspomniane zmiany nie spotkały się z entuzjazmem środowiska lekarskiego. Medycy twierdzą, że rząd stosuje półśrodki zamiast realnie wpływać na skrócenie kolejek poprzez zwiększanie dostępu do badań i lekarzy. Dodatkowe obowiązki będą wymagały zatrudnienia nowych osób, jednak ustawa nie przewiduje wygospodarowania dodatkowych środków na ten cel z budżetu Państwa.
Listę pacjentów „na cenzurowanym" znaleźć można na specjalnie do tego stworzonej stronie internetowej. Dostęp do listy w teorii mają wyłącznie lekarze, którzy w tym celu muszą zalogować się używając swojego numeru prawa do wykonywania zawodu. Numery te są jednak dostępne publicznie, ponieważ każdy może je odnaleźć w Centralnym Rejestrze Lekarzy RP i przejrzeć listę na własną rękę. Lista zawiera wyłącznie numery telefonów pacjentów, ale to wystarczy, by móc mówić o naruszeniu prawa do ochrony danych osobowych. Takie wątpliwości wyraził Urząd Ochrony Danych Osobowych, który zamierza bliżej przyjrzeć się sprawie listy niesolidnych pacjentów. Prezes urzędu uważa również, że funkcjonowanie strony mogłoby grozić ograniczeniem dostępu do świadczeń medycznych osobom, które mają do nich prawo.