
Więcej uprawnień dla pielęgniarek w 2019 roku
Wspomniane założenia na antenie radia przedstawiła wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko. Zgodnie z jej słowami pielęgniarki, które poszerzą uprawnienia na specjalistycznych szkoleniach, już w styczniu 2019 roku będą mogły udzielać tzw. porady pielęgniarskiej, polegającej na przykład na przeprowadzeniu podstawowego badania i przedłużeniu recepty wystawionej przez lekarza. Początkowo z takiego prawa mogłyby korzystać osoby chorujące przewlekle, na przykład na cukrzycę, których stan zdrowia jest w pełni udokumentowany, a przyjmowanie leków niezbędne dla zachowania zdrowia. Pielęgniarka będzie mogła również odesłać pacjenta na dodatkową konsultację lekarską, jeśli uzna, że jego stan tego wymaga.
Wiceminister Szczurek-Żelazko podkreślała, że wprowadzenie tego świadczenia w placówkach ochrony zdrowia będzie dobrowolne. Szpitale i przychodnie będą mogły je kontraktować wedle własnego uznania i zgodnie z potrzebami. Trudno więc powiedzieć, ile pielęgniarek skorzystałoby z takiego prawa, ale Narodowy Fundusz Zdrowia przewiduje, że z ich pomocą mogłoby być realizowanych nawet 30 procent porad lekarskich.
Brak chętnych na nowe uprawnienia
Założenia resortu zdrowia są optymistyczne, biorąc pod uwagę, że pielęgniarki już teraz mają możliwość udziału w kursach uprawniających do wypisywania recept, z których korzystają wyjątkowo niechętnie. Zgodnie z założeniami zmiany wprowadzonej jeszcze przez ministra Bartosza Arłukowicza, po 1 stycznia 2016 roku pielęgniarki posiadające odpowiednie kwalifikacje mogą wypisywać recepty pacjentom czekającym w kolejkach tylko na ich przedłużenie.
Do możliwości wypisywania recept dołączyć ma również prawo kierowania pacjentów na badania diagnostyczne, w tym morfologię krwi, EKG i RTG klatki piersiowej. Zgodnie z informacjami Gazety Wyborczej, spośród 250 tys. polskich pielęgniarek warunki konieczne do kwalifikacji na kurs spełnia około 60 tysięcy – 25,7 tys. absolwentek studiów drugiego stopnia oraz 37,3 tys. posiadających tytuł specjalisty. Spośród tego grona kursy do tej pory ukończyło tylko 100 pielęgniarek.
Obowiązki i ich konsekwencje
Znikomą liczbę chętnych do zdobycia dodatkowych uprawnień na początku tłumaczył komercyjny charakter kursów, za które płacić musiały same zainteresowane. Resort zdrowia wprawdzie przeznaczył na szkolenia 52 mln zł z funduszy unijnych, jednak ich program został ogłoszony dopiero w listopadzie, co oznacza, że pierwsze darmowe kursy rozpoczęły się na początku 2016 roku.
Usunięcie bariery finansowej nie oznacza jednak, że pielęgniarki zaczną tłumnie uczęszczać na kursy podnoszące kwalifikacje. To, co z punktu widzenia pacjenta jest udogodnieniem, z ich perspektywy wiąże się także z potencjalnymi problemami. Pielęgniarka wprawdzie nie wypisze nam każdego leku, ale odpowiedzialność za ewentualny błąd na recepcie poniesie na równi z lekarzem, a to wiąże się z konsekwencjami finansowymi.
Pielęgniarki obawiają się, że w razie pomyłki, która może zdarzyć się zwłaszcza na początku, będą musiały płacić za źle przepisane leki z własnej kieszeni. Biorąc pod uwagę przepaść między zarobkami lekarzy i pielęgniarek, taka ewentualność może być dla nich poważnym problemem.
Kolejne obawy dotyczą sprowadzenia roli pielęgniarek do bycia sekretarkami lekarzy, którzy mogą zechcieć wyręczać się z nimi w czasochłonnym procesie wypisywania recept. W takiej sytuacji dodatkowe uprawnienia będą równoznaczne z brakiem czasu na wypełnianie dotychczasowych obowiązków.
Powiązane produkty
Niskie płace zmuszają do wyjazdu
Nowe uprawnienia nie są w stanie zachęcić do pracy kolejnych pielęgniarek ani zatrzymać w Polsce tych, które ukończyły studia. Niskie płace i niewielki prestiż zawodu połączony z coraz większymi wymaganiami dotyczącymi wykształcenia oraz dodatkowymi obowiązkami sprawiają, że wiele pielęgniarek zakłada wyjazd za granicę już na etapie nauki. Robią to, mimo że zapotrzebowanie na pielęgniarki w kraju jest ogromne.
Zgodnie z raportem OECD znajdujemy się wśród państw o najmniejszej ich liczbie w przeliczeniu na 1000 mieszkańców. W Polsce wynosi ona 5,4, podczas gdy w Niemczech czy Danii nawet 17.
Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, początkująca pielęgniarka z licencjatem zatrudniona w szpitalu powiatowym zarabia 2,5 tys. zł brutto, natomiast posiadająca specjalizację i etat w szpitalu klinicznym w stolicy maksymalnie 3 tys. zł brutto.