
Lekarze rodzinni coraz mniej dostępni
Jeśli sytuacja nie zmieni się już wkrótce, umówienie się na wizytę do lekarza rodzinnego może być jeszcze trudniejsze niż obecnie. Choć potrzeby się zwiększają, liczba lekarzy nie rośnie. Biorąc pod uwagę, że duża część lekarzy POZ jest po 50. roku życia, wkrótce mogą przestać leczyć i trudno powiedzieć, czy lukę, którą po sobie pozostawią, uda się wypełnić. Już teraz wiadomo, że liczba lekarzy z tej dziedziny spada, średnio o 79 rocznie w ciągu ostatniej dekady, co pokazał raport Naczelnej Izby Aptekarskiej.
Lekarze są przemęczeni
Zgodnie z szacunkami ekspertów, lekarz POZ nie powinien mieć pod opieką więcej niż 1800 pacjentów, przy czym 1500 to liczba optymalna. Niektórzy z nich są jednak zmuszeni leczyć od 3 do 4 tys. osób. Wspomniane wytyczne są oczywiście uśrednione na podstawie założenia, że każda wizyta zajmuje mniej więcej tyle samo czasu. Jeśli jednak wśród pacjentów lekarza rodzinnego przeważają seniorzy lub dzieci, sytuacja się komplikuje, ponieważ najstarsi i najmłodsi pacjenci wymagają najwięcej uwagi i czasu.
Dodatkowe obowiązki w ramach POZ
Malejąca liczba specjalistów to problem także w kontekście zmian w przepisach, które dokładają lekarzom rodzinnym kolejnych obowiązków. W ramach programu Leki 75+, który zakłada dostęp do części darmowych leków dla seniorów, to lekarze rodzinni są jedynymi uprawnionymi do wypisywania recept z pełną refundacją, co siłą rzeczy wpływa na wydłużenie się kolejek.
Lekarze POZ zostali także włączeniu do pakietu onkologicznego jako Ci, którzy mogą wystawiać zielone karty pacjentom z podejrzeniem nowotworu. Już ten fakt wiąże się z większą liczbą formalności i nakłada na nich dużą odpowiedzialność, ponieważ bezpodstawne wystawianie zielonych kart może mieć konsekwencje dla lekarza rodzinnego .
Co więcej, 2017 rok ma być przełomowy dla ochrony zdrowia, a największą z nich ma być objecie wszystkich Polaków opieką lekarzy rodzinnych niezależnie od ich statusu ubezpieczeniowego. Zgodnie z szacunkami, obecnie bez prawa do opieki zdrowotnej pozostaje około 6 proc. Polaków. Ta zmiana wiąże się z planowaną na początek przyszłego roku likwidacją Narodowego Funduszu Zdrowia i przekazaniem finansowania świadczeń medycznych bezpośrednio do budżetu państwa. W związku z tym do rzeszy pacjentów dołączą kolejni, czyli pracujący na umowach nieoskładkowanych oraz bezrobotni. Zgodnie z szacunkami, do systemu w ten sposób dołączy około 2,4 mln osób.
Polecane dla Ciebie
Kolejki zależą także od pacjentów
Duża liczba pacjentów oznacza także dłuższe kolejki, które rosną także przez bezmyślność nas samych. Każdą wizytę u lekarza w publicznej przychodni można i powinno się odwołać, jeśli nie jesteśmy w stanie się na niej pojawić. Jeśli tego nie zrobimy, tracą nie tylko pacjenci, którzy przez to czekają na swoją kolej dłużej, ale również przychodnia, dla której brak pacjentów oznacza brak pieniędzy z NFZ, a wraz z nimi także lekarze rodzinni.