
NIK: leczenie chorób płuc w Polsce wymaga zdecydowanej poprawy
Dokument sporządzony przez NIK pokazuje zaniedbania przede wszystkim poprzedniej ekipy rządzącej w zakresie leczenia wspomnianych schorzeń. W latach 2012-2015 realizowany był program profilaktyczny dla choroby obturacyjnej płuc, który jednak objął zaledwie 43 tysiące z chorych. Tak niski odsetek wynika przede wszystkim z niskich wycen świadczeń z tego zakresu. Zgodnie z szacunkami, na różne choroby obturacyjne płuc cierpi w sumie 6 milionów osób, przy czym nawet 80 proc. chorych nie wie o tym, że ma POChP, a około połowa nie jest świadoma, że cierpi na astmę. Rozpoznanie choroby również nie jest zachętą do leczenia, ponieważ około połowa osób, którym postawiono diagnozę, w ogóle go nie podejmuje.
Pieniądze były, ale nie zostały wykorzystane
Raport wykazał także, że mimo zapowiedzi nie powstał krajowy program zmniejszania umieralności z powodu przewlekłych chorób płuc, mimo że w budżecie przewidziano na ten cel 10 milionów złotych. Te pieniądze miały zostać przeznaczone między innymi na zorganizowanie w ramach szpitalnych oddziałów chorób płuc pododdziałów nieinwazyjnej wentylacji i wyposażenie ich w niezbędny sprzęt.
Dłuższe kolejki, coraz starsi lekarze
Brak programów i skoordynowanych działań w zakresie leczenia chorób płuc, należących do najczęściej występującej kategorii schorzeń, skutkuje problemami dla pacjentów. Czas oczekiwania na wizytę u specjalisty z zakresu chorób płuc wynosi od 2 tygodni do 3 miesięcy, a we wcześniej wspomnianym okresie brak właściwej opieki skutkował wzrostem oczekujących na poradę z zakresu gruźlicy o 100 proc. Długie oczekiwanie i niewystarczająca opieka wynikają również z wiodącej bolączki polskiej służby zdrowia, czyli niedoboru specjalistów, który jak na razie jest problemem w jednej czwartej placówek. Wkrótce jednak może stać się powszechny, ponieważ średnia wieku lekarzy rośnie. Tylko w badanym okresie w grupie powyżej 64 lat ich liczba zwiększyła się o połowę, a żaden z lekarzy nie miał mniej niż 35 lat. Młodzi lekarze w wieku od 35 do 44 lat stanowią także najmniejszy odsetek specjalistów, wynoszący niecałe 11 proc. Tych mających między 55 a 64 lata jest ponad trzykrotnie więcej, a nawet odsetek starszych specjalistów wynosi 16 proc. ogółu. Swój udział w procesie leczenia powinni mieć również lekarze rodzinni, których zadaniem jest przede wszystkim profilaktyka i udzielanie porad z tego zakresu.
Powiązane produkty
Tytoniowy problem nie maleje
Profilaktyka antytytoniowa jest praktykowana coraz rzadziej. Między 2012 a połową 2015 roku liczba oferujących ją placówek spadła z 220 do 149, a o niemal 1/3 zmniejszyła się liczba uczestników programów profilaktyki antytytoniowej. To niepokojące dane, ponieważ palenie tytoniu jest trzecią najczęstszą przyczyną zachorowań na raka płuc, po uwarunkowaniach genetycznych i zanieczyszczonym powietrzu. Wielu chorych zgłasza się do lekarza dopiero w zaawansowanym stadium choroby, ponieważ nowotwór długo nie daje jednoznacznych objawów. Tytoń wydatnie zwiększa również ryzyko wystąpienia obturacyjnej choroby płuc, która nieleczona prowadzi do poważnej, przewlekłej niewydolności oddechowej, która w skrajnych przypadkach bywa śmiertelna.
W reakcji na raport NIK resort zdrowia zapowiedział stworzenie programu leczenia obturacyjnej choroby płuc, obejmującego między innymi badania spirometryczne u lekarza rodzinnego. Zdaniem ekspertów idea jest słuszna, ale efekty mogą okazać się marne ze względu na brak środków. Te przewidziane przez ministerstwo pozwolą na zdiagnozowanie zaledwie kilku tysięcy pacjentów.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna, Gazeta Wyborcza