
7 patentów na rozchmurzenie chorego maluszka
Pamiętajcie, że opieka nad chorym dzieckiem to nie tylko sumienne podawanie lekarstw. Równie ważne jest dbanie o dobre samopoczucie. Czasem nie trzeba wiele, żeby rozchmurzyć malucha, a pogodny szkrab lepiej zniesie trudy walki z infekcją.
1. Przysmak na talerzu
Nie od dziś wiadomo, że droga do serca prowadzi przez żołądek. W przypadku najmłodszych kulinarne przyjemności potrafią zdziałać cuda. Każdy rodzic posiada w swoim kuchennym repertuarze pewniaki, na które zawsze jest ochota. Może będzie to zupa pomidorowa, budyń z sokiem malinowym, a może coś zupełnie innego?
Biorąc się za kucharzenie, warto wziąć poprawkę na fakt, że chory maluch często nie ma apetytu. Nie oczekujcie więc, że z trzęsącymi się uszami spałaszuje ogromną porcję i jeszcze poprosi o dokładkę, lecz z pewnością to, co przygotujecie, sprawi mu przyjemność. Zanim przejdziecie do przysmaków, niejadkowi, który nie ma biegunki możecie podać preparat z wyciągiem anyżu i kopru włoskiego – nie tylko pobudzi apetyt, ale też wspomoże trawienie.
2. Zróbmy coś razem
W codziennym pędzie rzadko jest czas na to, żeby zabawa z maluchem pochłonęła rodziców na sto procent. Zawsze znajdzie się coś ważnego, pilnego i koniecznego do zrobienia, a bombardowani przez dziesiątki bodźców, nawet pozornie nie robiąc nic, co rusz zerkamy, a to na migający w tle telewizor, a to na ekran smartfona.
Chory maluch potrzebuje uwagi oraz chce mieć mamę lub tatę na wyłączność, choćby przez pół godziny. Warto więc odłożyć telefon komórkowy i zbudować wspólnie wieżę z klocków czy tor dla samochodzików albo wyprawić podwieczorek dla lalek. I choć raz nie przerywać zabawy, żeby zamieszać zupę lub wstawić pranie.
Powiązane produkty
3. Chcę sam!
Tak, jak czerpią przyjemność ze wspólnej zabawy z rodzicami, dzieci dążą też do samodzielności, a każdy, nawet najmniejszy sukces buduje ich poczucie wartości i moc sprawczą.
Co może zupełnie bez pomocy zrobić maluszek? Jeśli mimo choroby czuje się nie najgorzej, warto pozwolić mu na przykład podlać kwiatki w doniczkach, rozwiesić na suszarce mokre skarpetki albo odmierzyć produkty do przygotowania babeczek, a już upieczone ozdobić według własnego uznania. Zgódźcie się, nawet kosztem dodatkowego sprzątania. Uczucie dumy ze swoich osiągnięć zapamięta na długo.
4. Teatr cieni
Bajka na dobranoc? Obowiązkowo! Każdy maluch ma swoje ulubione historie, ale nawet opowieść, którą zna na pamięć, zyska nowy wymiar, jeśli przedstawicie ją w formie niebanalnego teatru. Zaciemniony pokój, punktowe światło i ściana zamiast sceny, a na niej cienie wyciętych z kartonu postaci. Efekt zaskoczenia i zachwytu gwarantowany.
Chcecie iść o krok dalej? Spróbujcie stworzyć bajkowych bohaterów z cieni własnych dłoni. Ułożenie ich w kształt królika czy łabędzia wcale nie jest takie trudne, a brzdąc z pewnością chętnie dołączy do zabawy. Spektakl teatru cieni przyjdzie z pomocą też wtedy, gdy po podaniu środka napotnego potrzebujecie zatrzymać malucha pod kołdrą.
5. Domowe masy plastyczne
Podczas choroby przebiegającej z gorączką o wyjściu na plac zabaw nie ma mowy. Namiastkę piaskownicy możecie stworzyć… w kuchni. Do zrobienia perfekcyjnego mokrego piasku, z którego babki zawsze się udają, wystarczy mąka i olej. Z produktów, jakie znajdziecie w szafkach, wyczarujecie też ciastolinę czy szalenie modne „glutki” – przepisów szukajcie w internecie.
6. Seans filmowy
Chory maluch czasem nie będzie miał ani energii, ani ochoty na nic więcej niż ułożenie się pod kocem przed telewizorem. Zamiast zdawać się na przypadkowy program nadawany przez stację dla dzieci, dobrze mieć wtedy w zanadrzu ukochaną kreskówkę brzdąca. Taką, która zawsze poprawia humor, do której lubicie wracać i która zaangażuje małego widza na dłużej, a rodzicom pozwoli złapać oddech i zrobić coś dla siebie.
7. Mały wysiłek – duży efekt
Większość kilkulatków uwielbia rysować, wycinać i wyklejać. To dobrze, bo tworząc, nie tylko rozwijają się artystycznie, ale przede wszystkim ćwiczą małą motorykę (sprawność ruchową rąk), a to doskonały wstęp do nauki pisania.
Osłabiony chorobą maluch może nie mieć ochoty na precyzyjne wycinanie kształtów nożyczkami czy skomplikowane kolorowanki. Właśnie wtedy przydadzą się zeszyty z naklejkami, labiryntami i uwielbiane przez dzieci „połącz kropki”. Zabawę z większymi naklejkami można zaproponować już dwu- czy trzylatkowi, z poprowadzeniem linii pomiędzy punktami poradzi sobie przedszkolak znający cyferki.