
System e-zwolnień nie działa
Na 10 mln zwolnień lekarskich wystawionych od początku tego roku, tylko 140 tysięcy miało formę cyfrową. W ich wypisywaniu uczestniczą pielęgniarki, których zadaniem jest wprowadzanie danych do systemu elektronicznego, najpierw do dedykowanej aplikacji, a następnie, ponownie, do systemu ePUAP. Dublowanie danych siłą rzeczy zajmuje czas, ale największym problemem jest niska prędkość przetwarzania informacji, co często kończy się niepowodzeniem. W takiej sytuacji pacjent musi otrzymać standardowe, papierowe zwolnienie, więc wielu lekarzy woli wypisać je od ręki zamiast tracić czas na obsługę wadliwego systemu.
Cyfryzacja służy wszystkim – poza lekarzami
Elektroniczne zwolnienia mają być wysyłane z lekarskich gabinetów bezpośrednio do ZUS, który bierze na siebie przekazywanie ich pracodawcom. Taka sytuacja w oczywisty sposób zwiększa wygodę pacjentów, a zgodnie z założeniami ma również pomóc obniżyć koszty dla Zakładu. Zamiana zwolnień papierowych na elektroniczne oznacza, że nie będzie trzeba korzystać z bloczków zaświadczeń lekarskich, na które ZUS co roku wydaje około 1,3 mln złotych.
E-zwolnienia mają także służyć szybszej i lepszej kontroli osób, które z nich korzystają. Dzięki nim pracodawca może natychmiast zweryfikować, czy pracownik wykorzystuje je zgodnie z przeznaczeniem, a nie np. w celu wykonywania w tym czasie innej pracy. Papierowe zwolnienia często trafiają do pracodawców pod koniec okresu chorobowego lub po jego zakończeniu, zwłaszcza gdy są krótkoterminowe, co uniemożliwia sprawdzenie ich zasadności.
Wadliwy system głównym winowajcą
Oczywiste korzyści z cyfryzacji systemu jak na razie bledną wobec problemów, jakie generuje wystawianie e-zwolnień. Wymaga to nie tylko poświęcenia dodatkowego czasu, ale często również pieniędzy. Lekarze chcący korzystać z wadliwego systemu ePUAP muszą na własną rękę wyrobić kosztowny podpis elektroniczny. W wielu wypadkach wiąże się to także z koniecznością wyposażenia gabinetu w sprzęt komputerowy, który lekarz również musi sfinansować z własnej kieszeni. Dostęp do internetu w gabinetach też nie jest standardem, co rodzi kolejne problemy.
Cytowana przez „Rzeczpospolitą” Henryka Koperniak ze Stowarzyszenia Twórców Oprogramowania Rynku Medycznego (STORM) przypomina, że rozwiązaniem problemów miał być bezpłatny i dostępny dla wszystkich lekarzy elektroniczny system podpisywania dokumentów medycznych. Jego realizację rozpoczęto pod koniec poprzedniej kadencji Sejmu i z nieznanych przyczyn porzucono.
Polecane dla Ciebie
Czeka nas paraliż?
Zgodnie z przepisami, lekarze powinni przygotować się do wystawiania recept elektronicznych do końca 2017 roku, ponieważ od stycznia 2018 r. ZUS ma przestać przyjmować papierowe zwolnienia lekarskie. Biorąc pod uwagę obecne problemy może więc się okazać, że wielu lekarzy w ogóle przestanie wystawiać zwolnienia, na czym ucierpią przede wszystkim pracownicy, którzy nie będą mogli udokumentować niezdolności do pracy. Przepisy nie przewidują żadnych kar lub innych środków nacisku wobec lekarzy, którzy nie wejdą do systemu elektronicznego. Koordynację utrudnia również fakt, że jego wprowadzenie leży w gestii aż trzech ministerstw: Cyfryzacji, Zdrowia oraz Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Zgodnie z szacunkami, upowszechnienie e-zwolnień pozwoli ZUS zaoszczędzić nawet 212 mln zł w skali roku. Na wspomnianą kwotę złoży się między innymi wyeliminowanie przynajmniej części nadużyć, zmniejszenie kosztów druku wspomnianych już bloczków, a także redukcja zatrudnienia osób, które do tej pory obsługiwały druki papierowe.
Źródła: Rzeczpospolita, Dziennik Gazeta Prawna