
Nowe uzależnienia
Jak wyglądają nowe „używki”?
Problemem związanym ze wszystkimi uzależnieniami jest przymus poddawania się określonym nawykom czy zachowaniom. Początkowo w celu uzyskania przyjemności, z czasem raczej dla przeciwdziałania dyskomfortowi wynikającemu z tzw. zespołu odstawienia. Nie jest to przymus, który można zwalczyć np. koncentrując się na innych zainteresowaniach. Mózg, przyzwyczajony do otrzymywania określonych bodźców, domaga się ich z uporczywością uniemożliwiającą normalne funkcjonowanie. Wszystko, dosłownie wszystko, budzi skojarzenia z przedmiotem poszukiwań. Objawy występujące w zespole odstawienia są odwrotnością tych doświadczanych „pod wpływem”, toteż zamiast wcześniejszej euforii pojawia się rozdrażnienie, niepokój i fatalne samopoczucie, częstokroć prowadzące do utraty kontroli.
Wtedy mało istotne są wszelkie szkodliwe skutki, jedynym celem jest zdobycie tego czegoś. Sukienki, steroidów, orgazmu, nowych maili. Z czasem potrzeby wzrastają (zjawisko tolerancji) i zakup jednej sukienki może nie wystarczyć, żeby poczuć się świetnie. O tym, czy dana osoba się uzależni czy nie, decyduje wiele zmiennych, np. predyspozycje genetyczne, doświadczenia rodzinne, okoliczności i szereg innych czynników środowiskowych. Dodatkowo znaczenie ma potencjał uzależniający danej substancji, indywidualna odporność psychiczna, posiadanie zdrowych mechanizmów obronnych i umiejętności radzenia sobie ze stresem (konstruktywnego rozładowywania napięcia).
Dwie szkoły uzależnień
Jedna twierdzi, że każda substancja lub aktywność wpływająca modyfikująco na stan psychiczny jest uzależniająca. Zwolennicy tego podejścia nie tylko alkohol, ale również kawę czy herbatę uważają za niebezpieczne środki psychoaktywne. Druga szkoła głosi, iż określenie „uzależnienie” jest wykorzystywane bezzasadnie w przypadku zwykłego nadużywania substancji. Wg nich zespół odstawienia czy tolerancja nie przesądzają o uzależnieniu, ponieważ istnieją uzależnienia fizyczne (postrzegane przez nich jako pseudouzależnienia) i chemiczne. Siecioholizm Szacuje się, że dotyczy od 6 do 14 procent użytkowników internetu. Badania wykazały, że to uzależnienie może rozmaicie się przejawiać, w zależności od tego, czy dana osoba chętniej spędza czas w portalach społecznościowych, czy uporczywie poszukuje informacji. Inne typowe obszary działań to: pogawędki przez internet, gry wirtualne (np. Second Life), wirtualny hazard, pornografia, permanentna wymiana maili, blogi czy hakerstwo Leczenie jest trudne, choćby dlatego, że siecioholicy niejako z założenia wolą kontakty wirtualne od bezpośrednich.
Poza tym w dzisiejszych czasach wymóg całkowitej abstynencji internetowej jest w stanie uniemożliwić lub znacznie upośledzić życie zawodowe. Z tego powodu terapia zazwyczaj dąży do zmiany sposobu korzystania z internetu. Pomocne bywa zainstalowanie w komputerze alarmu egzekwującego trzymanie się szczegółowego harmonogramu dnia, korzystanie z komputera przy bliskich, z przerwami, zapisywanie wszelkich swoich aktywności i czasu im poświęconego, ćwiczenia fizyczne, relaksacja, rozmowy o problemie z bliskimi, wydłużanie przerw itp. Dopalacze W ciągu ostatnich 30 lat znacznie wzrosła liczba substancji i popędów prowadzących do uzależnienia. Dzisiejsi użytkownicy pochodzą ze wszystkich warstw społecznych, coraz bardziej obniża się również wiek pierwszych eksperymentów narkotykowych.
Nastąpiła destygmatyzacja marihuany i z roku na rok przybywa zwolenników jej legalizacji. Spadkowi zainteresowania „klasycznymi” narkotykami towarzyszy fascynacja ich substytutami, takimi jak dopalacze, czy niektóre leki. Niepokojące jest szerokie zainteresowanie paranarkotykami (dopalaczami), które są testowane na konsumentach, choć w niektórych przypadkach ich użycie wiąże się z koniecznością interwencji medycznych. Wbrew zapewnieniom producenta nie bazują na tradycyjnych ziołowych mieszankach, mimo to nadal są możliwe do zdobycia, a ich użytkownicy nie zdają sobie sprawy z zagrożeń zdrowotnych, bądź świadomie je ignorują.
Tymczasem czyste narkotyki to fikcja. Po przebadaniu oferowanej na rynku amfetaminy stwierdzono, że 70-73 procent porcji stanowią wypełniacze takie jak mąka, mielone szkło, talk, czy strychnina. Z dopalaczami jest podobnie.
Niestety: często sztuczna, czyli narkotyczna, stymulacja ośrodków w mózgu daje silniejsze i szybsze efekty niż naturalna (np. endorfiny po bieganiu).
Pracoholizm
Pracoholizm (dotyczy ok. 5 procent populacji) to jedyne uzależnienie, cieszące się szacunkiem i poważaniem społeczeństwa. Powszechnie kojarzy się z pracowitością, oddaniem się karierze i sukcesem zawodowym. Dla uzależnionego praca stanowi receptę na zmniejszenie lęku i napięcia, a jednocześnie sposób na zwiększenie samooceny. Jako perfekcjonista nigdy nie jest do końca zadowolony z rezultatów swoich działań. Jednym z pierwszych symptomów pracoholizmu jest utrata poczucia czasu. W efekcie nadgodziny ulegają wydłużeniu, a obietnice złożone bliskim nie mają szans na realizację Obraz polskiego pracoholika, który wyłania się z badań, pokazuje osobę wydającą więcej niż zarabia, dla której pieniądze są bardzo ważne, doświadczającą przewlekłego stresu, którego nie potrafi konstruktywnie rozładować. Jej wielogodzinne przesiadywanie w pracy czy ciągłe o niej myślenie nie zawsze przekłada się na efekty.
W każdej pracy zdarzają się sytuacje wymagające zostania po godzinach. Obawy budzić powinna sytuacja, w której ktoś myśli o pracy obsesyjnie, niezależnie od miejsca pobytu czy wykonywanej czynności, coraz gorzej funkcjonuje w rodzinie, a wypoczynek i jakiekolwiek pozazawodowe aktywności uważa za marnowanie czasu. Japończycy mają dwa terminy na określenie ekstremalnej wersji pracoholizmu: karoshi (śmierć z przepracowania) i karo-jisatsu (samobójstwo za pomocą pracy). Przeprowadzone badania wskazują, iż ryzyko karoshi wzrasta w przypadku zbyt dużych wymagań, poczucia niewielkiej kontroli nad własną pracą i przy braku wsparcia społecznego.
Zakupoholizm
Marilyn Monroe mawiała, że pieniądze szczęścia nie dają; dopiero zakupy. Wiele kobiet potwierdza prawdziwość tego stwierdzenia, traktując kupowanie jak najlepszą formę spędzania wolnego czasu. Fakt, iż zakupoholizm dotyczy przede wszystkim pań, przynajmniej częściowo wynika z roli społecznej, jaka jest przypisana „płci pięknej”. Od najmłodszych lat dziewczynki słyszą, że kobieta powinna „odpowiednio” wyglądać i być zadbana.
Te określenia w przypadku pań nie oznaczają czysto i schludnie, bo to rozumie się samo przez się, ale: kobieco i modnie. I tu pojawia się problem, ponieważ moda zmienia się dość często. Kobiety najczęściej odczuwają przymus kupowania przedmiotów służących upiększaniu, takich jak ubrania, kosmetyki, buty, biżuteria. Mężczyźni również impulsywnie kupują, tyle tylko, że przedmiotem ich pożądania jest inna grupa produktów - komórki, laptopy, samochody czy sprzęt sportowy. Tak, jak paniom zależy na podkreślaniu walorów wyglądu, tak mężczyźni, niejako z natury, dążą do demonstrowania władzy i prestiżu.
Głównymi przejawami zakupoholizmu są: kupowanie pod wpływem impulsu czegoś co nie jest niezbędne, ale reguluje stan emocjonalny, niemożność powstrzymania się od kupna mimo świadomości poważnych konsekwencji np. zadłużenia i konieczność ukrywania przed bliskimi faktu zakupu lub jego ceny.
Bigoreksja (Zespół Adonisa)
To problem dotyczący głównie mężczyzn. Przejawia się w nadmiernej koncentracji na wyglądzie sylwetki. Permanentne przesiadywanie w siłowni, suplementy, dieta, odżywki – celem jest każde działanie, którego skutkiem może stać się zwiększenie masy mięśniowej. Cierpiący na bigoreksję zdają się ignorować fakt, iż model masy mięśniowej jest w dużym stopniu zdeterminowany genetycznie i zmiany powyżej określonych parametrów są niemożliwe do uzyskania, nawet jeśli bardzo dużo się ćwiczy. Dzięki sterydom anabolicznym i odpowiedniej (wysokobiałkowej) diecie próbują osiągnąć idealną – w swoim odczuciu – sylwetkę. Niektórzy decydują się nawet na silikonowe implanty mięśniowe. Do sygnałów mogących wskazywać na Zespół Adonisa należą np. notoryczne mierzenie się, bardzo intensywne codzienne treningi, zaburzony obraz własnego ciała, problemy z jego akceptacją, unikanie ludzi, zaniedbywanie obowiązków.
Ortoreksja
Pochodzi od greckiego słowa ortho – prawidłowy i orexis – apetyt. Sprowadza się do obsesji na punkcie zdrowej diety, opartej na produktach najwyższej jakości. Ortorektyk ma swoje „jedynie słuszne” sposoby na produkowanie, przyrządzanie a nawet konsumpcję pokarmów. Jakiekolwiek kompromisy żywieniowe są wykluczone. Raczej zrezygnuje z uczestnictwa w imprezie, na której - jak przypuszcza - będą serwowane niezdrowe przekąski, niż zaryzykuje zjedzenie czegoś nieodpowiedniego.
W efekcie albo próbuje narzucać innym swoje przekonania żywieniowe, w wyniku czego popada w konflikty, albo przebywa głównie we własnym towarzystwie, godząc się z izolacją. Traktowanie więcej niż serio wymogu zdrowego odżywiania się i spora wiedza nt. substancji odżywczych, kalorii etc. nie oznaczają, że dieta ortorektyka jest właściwie zbilansowana. Eliminacja z jadłospisu wszelkich produktów potencjalnie zawierających szkodliwe składniki (takie jak polepszacze, pestycydy czy konserwanty) znacznie zubaża dietę, stając się przyczyną poważnych niedoborów. każdy, kto na skutek wewnętrznego przymusu poświęca na planowanie i przygotowanie posiłków wiele godzin dziennie, dokonuje ciągłej analizy przydatności zdrowotnej, każdorazowo przedkładając jakość jedzenia nad walory smakowe czy przyjemność konsumpcji, a restauracje uważa za samo zło.
Tanoreksja
Uzależnienie od opalania. Dla osoby cierpiącej na tanoreksję cera blada oznacza niezdrową i nieatrakcyjną jednocześnie. Logicznym następstwem tego przekonania jest udanie się na plażę lub do solarium, żeby uzyskać piękny złoty odcień skóry. Z czasem częstotliwość wizyt w solarium się zwiększa, podobnie jak czas poświęcony na opalanie. Przekonanie tanorektyczki lub tanorektyka, że jest wystarczająco opalony graniczy z niemożliwością, ponieważ osoby takie mają zaburzony obraz własnego ciała. Efektem jest nadmiernie sucha i przedwcześnie postarzała skóra. Choć od dawna pojawiają się ostrzeżenia nt. związku nowotworów skóry z opalaniem (badania amerykańskie twierdzą, iż 90 procent nowotworów tego typu wynika z nadmiernej ekspozycji na szkodliwe promieniowanie) tanorektycy nie przyjmują ich do wiadomości.
Czekoholizm
Koneserzy czekolady twierdzą, że pomaga im efektywniej funkcjonować, przeciwdziała hipoglikemii, zwiększa posiew dendrytów. Na początku XVIII w., kiedy czekolada zawitała do Polski, uważano ją za lekarstwo o szerokim działaniu. Pomagać miała na reumatyzm, problemy ze snem, z gardłem, reumatyzm, potencję, a nawet cholerę czy czerwonkę. Z czasem doceniono jej niebiański smak, jednak wysoka cena (400 gramów kosztowało tyle, co 12-20 litrów wódki dobrej jakości) rezerwowała napój dla wąskiego grona arystokratów. Zdaniem naukowców podczas jedzenia czekolady dochodzi do aktywowania w mózgu tego samego obszaru, co w przypadku uzależnień, czyli tzw. układu nagrody. Badania wskazują, iż przyczyną jest prawdopodobnie psychostymulujące działanie metyloksantyn, które zawierają ziarna kakaowca. Niepokoić powinno przejście od jedzonej sporadycznie słodkiej przekąski do systematycznego zastępowania czekoladą posiłków oraz sytuacje, w których złe samopoczucie, rozdrażnienie i brak energii (nasilone w stopniu utrudniającym realizowanie ról społecznych) mijają niemal natychmiast po zjedzeniu tabliczki czekolady.
Uzależnienia czy obsesje?
Niektórzy autorzy proponują by rozpatrywać bigoreksję, ortoreksję czy tanoreksję w kategoriach zaburzeń obsesyjno - kompulsywnych, wielu jednak uważa, iż nadanie im oficjalnego statusu uzależnień to wyłącznie kwestia czasu. Problemy z autodiagnozą Wynikają one z szeregu mechanizmów obronnych, które wpływają na sposób interpretacji zdarzeń, stając się źródłem wielu błędów poznawczych. Dlatego w przypadku podejrzeń najlepiej udać się do specjalisty, który na podstawie wywiadu, testów, historii rodzinnych i rozmowy psychologicznej oceni: czy, i w jakim stopniu dotyczy nas problem uzależnienia.