E-palacze nie mogą liczyć na względy
Nowa ustawa zakłada zakaz sprzedaży nie tylko samych urządzeń, ale też wkładów i jakichkolwiek akcesoriów, co oznacza, że pod względem prawnym palacze tradycyjni i elektroniczni są równi. Nowelizacja ustawy wiąże się ze zmianą unijnych przepisów dotyczących papierosów elektronicznych – 20 maja w życie wchodzi stosowna dyrektywa w tej sprawie.
E-dymek tylko dla pełnoletnich
Co nowe przepisy w praktyce oznaczają dla właścicieli sklepów z e-papierosami? Przede wszystkim w każdym z nich musi znaleźć się informacja o zakazie sprzedaży papierosów elektronicznych lub pojemników zapasowych osobom do lat 18. Jej brak jest zagrożony karą grzywny w wysokości 150 złotych.
Osoby, które nie dostosują się do zakazu sprzedaży, muszą liczyć się z mandatem w wysokości 500 złotych, a w razie odmowy jego przyjęcia trzeba liczyć się z karą w wysokości nawet 2 tysięcy złotych. Mandaty będą mogli nakładać funkcjonariusze policji, straży miejskiej oraz Inspekcji Handlowej.
Ustawa zakłada również:
- zakaz palenia e-papierosów w miejscach publicznych, w tym w biurach, lokalach gastronomicznych, na przystankach czy w autobusach, pod groźbą kary w wysokości 500 zł,
- zakaz sprzedaży i kupna e-papierosów oraz akcesoriów przez internet,
- zakaz reklamy e-papierosów pod groźbą kary w wysokości 200 tys. zł,
- zakaz sponsorowania imprez sportowych, kulturalnych i oświatowych przez producentów e-papierosów,
- zakaz umieszczania na opakowaniach e-papierosów informacji o ich mniejszej szkodliwości w stosunku do papierosów konwencjonalnych.
Użytkownicy e-papierosów w większości akceptują zmiany, aczkolwiek zwracają uwagę, że ustawa nie przewiduje konieczności tworzenia osobnych palarni dla palaczy e-papierosów. To paradoks, ponieważ osoby, które całkowicie przerzuciły się na e-palenie zrobiły to właśnie dlatego, by nie musieć wdychać standardowego dymu tytoniowego.
Wszyscy palacze są równi
Palacze e-papierosów to stosunkowo niewielka, ale rosnąca grupa użytkowników, dziś wynosząca 1,8 mln. Choć budzą kontrowersje, są zdrowsze od papierosów standardowych, jednak trudno traktować je jako sposób na całkowite zerwanie z nałogiem, ponieważ zawierają uzależniającą nikotynę. Mimo to naukowcy są zdania, że bierne palenie papierosów konwencjonalnych jest znacznie bardziej szkodliwe od aktywnego używania e-papierosów. W tym kontekście nakaz umieszczania palaczy konwencjonalnych i elektronicznych w jednym miejscu ociera się o absurd, ponieważ nie przynosi żadnych pozytywnych skutków zdrowotnych. Co gorsza, u części osób może wywołać chęć powrotu do palenia zwykłych papierosów.
Będzie drożej?
Wygląda na to, że korzyści z zaostrzenia prawa odniosą głównie budżety państw, ponieważ bardzo prawdopodobne jest obłożenie e-papierosów akcyzą, która dołączy do dotychczasowego podatku VAT. Obecnie w części krajów Unii Europejskiej na e-papierosy nałożono dodatkowy podatek, jednak wspólne ustalenia pomogłyby go upowszechnić i ujednolicić. Polskie ministerstwo finansów wstępnie opowiedziało się za pomysłem obłożenia papierosów elektronicznych akcyzą, jednak jak na razie nie prowadzi żadnych prac w tej sprawie.
Przeciwne akcyzie są nie tylko firmy produkujące e-papierosy, ale także koncerny tytoniowe, które w większości dywersyfikują produkcję również na te wyroby. Zdaniem branży, jeśli akcyza na e-papierosy zostanie wprowadzona, powinna być niższa niż na wyroby konwencjonalne, ponieważ te pierwsze są znacznie mniej szkodliwe.
Źródła: Dziennik Zachodni, Gazeta Wyborcza, TVN24.biz