6 proc. PKB na ochronę zdrowia od 2025 roku: to już pewne
Rządowy plan zakłada systematyczny, coroczny wzrost wydatków na zdrowie, do odpowiednio 4,67 proc. PKP w 2018 roku i 4,86 proc. w 2019 roku. W 2020 roku nakłady mają przekroczyć 5 proc. PKP (wyniosą dokładnie 5,03), a w kolejnych latach wynieść 5,22 proc. (2021), 5,41 proc. (2022), 5,6 proc. (2023), 5,8 proc. (2024), a docelowe 6 proc. w 2025 roku.
Czy kolejki się skrócą?
Wspomniany projekt uznać można za formę odpowiedzi na postulaty protestujących rezydentów, którzy jednak domagają się znacznie szybszych i dalej idących zmian. W ich wypadku mowa o minimum 6,8 proc. PKB do 2021 roku. W komunikacie wydanym przez Centrum Informacyjne Rządu nie znajdziemy jednak ani słowa o protestujących, ale odwołanie do expose premier Beaty Szydło, w którym mówiła ona o wzroście bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli. W tym samym dokumencie czytamy także, że Polacy mają poważny problem z dostępem do świadczeń zdrowotnych, co jest spowodowane niskimi wydatkami publicznymi na ochronę zdrowia.
Z tego względu wyższe środki mają w pierwszej kolejności pomóc w zwiększeniu dostępności świadczeń, na które czeka się szczególnie długo. Mowa przede wszystkim o tych kierowanych do dzieci, kobiet w ciąży, osób niepełnosprawnych oraz seniorów. Dodatkowe środki mogą pomóc wyeliminować (lub przynajmniej zredukować) najdłuższe kolejki, które dotyczą zwłaszcza operacji zaćmy i stawu kolanowego (400 dni w 2015 roku) czy wymiany stawu biodrowego (365 dni oczekiwania w tym samym roku). W krajach znacznie lepiej finansujących swoją służbę zdrowia, jak Holandia czy Hiszpania, czas oczekiwania na wspomniane świadczenia wynosi od 40 do 100 dni.
Polska w ogonie Europy
Przyjęcie wspomnianego projektu we wczorajszej rozmowie na antenie TVN24 zadeklarowała premier Beata Szydło, stwierdzając równocześnie, że „rząd wywiązuje się ze wszystkich tych postulatów, których oczekują dzisiaj rezydenci”. Jako przykład podała właśnie planowany wzrost wydatków na zdrowie do 6 proc. PKB oraz zwiększanie wynagrodzeń rezydentów i innych pracowników zawodów medycznych.
Źródło: PAP/Rynek zdrowia