Lekarze rodzinni grożą zamknięciem poradni
Choć w przeszłości resort ustępował lekarzom, by nie dopuścić do paraliżu, tym razem może być inaczej. Wiceminister zdrowia zadeklarował nawet, że w sprawie pakietu udało się porozumieć z częścią organizacji skupiających lekarzy rodzinnych, choć oni sami twierdzą, że do żadnych ustaleń nie doszło.
Lekarze rodzinni sprzeciwiają się przede wszystkim wprowadzeniu wskaźnika rozpoznawania nowotworów (WRN), który ma gwarantować, że nie będą wydawać zielonych kart bez uzasadnienia. Przykładowo, jeśli dany lekarzy wyda 15 zielonych kart, by zgodność z WRN była zachowana, nowotwór będzie musiał zostać wykryty u 1 lub 2 pacjentów. Wskaźniki będą wyliczane indywidualnie oraz w odniesieniu do całych przychodni, a jeśli nie zostaną spełnione, lekarz lub cała placówka (niezależnie od skuteczności poszczególnych diagnoz) może stracić prawo do wydawania kart.
Skuteczność w wykrywaniu raka ma być premiowana – im więcej przypadków raka wykryje lekarzy rodzinny, tym więcej dodatkowych pieniędzy dostanie na leczenie pacjentów z podejrzeniem raka, przy czym jeśli wszystkie diagnozy okażą się błędne, nie otrzyma ich w ogóle.
Lekarze zdecydowanie sprzeciwiają się wprowadzeniu WRN nazywając go „polowaniem na raka”, które nie służy pacjentom i nie ułatwia skutecznej diagnostyki. Ich sprzeciw budzi również rozszerzenie listy badań, które lekarze rodzinni mają zlecać pacjentom. Na ten cel minister chce przeznaczyć dodatkowe 350 mln złotych, jednak zdaniem lekarzy to za mało, ponieważ zgodnie z zapisami pakietu muszą sprawozdawać do NFZ każde badanie, co wiąże się koniecznością zatrudnienia nowych ludzi tylko do wypełniania dokumentów, na co kwota zaproponowana przez resort jest za mała.
Lekarze grożą, że jeśli zapisy pakietu nie zostaną zmienione, 1 stycznia nie otworzą swoich poradni.
Źródło: Gazeta Wyborcza