Badanie krwi pomoże leczyć depresję
Zespół przewodzony przez prof. Carmine Pariate opracował badanie krwi, które pozwala ustalić skład leku tak, by zadziałał możliwie jak najlepiej. Do tego celu naukowcy wykorzystali wiedzę o markerach procesu zapalnego czynnika zahamowania migracji makrofagów oraz interkuliny 1 beta. Okazało się, że chorzy na depresję, w których krwi zanotowano wysokie poziomy wspomnianych markerów, nie kwalifikują się do standardowej terapii, ponieważ jest ona nieskuteczna. Mowa o terapii lekami trójcyklicznymi oraz będącymi selektywnymi inhibitorami wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI). Wysokie poziomy markerów obserwuje się u około 1/3 chorych na depresję, co oznacza, że osoby z tej grupy powinny od początku być leczone innymi, bardziej agresywnymi metodami.
Metoda doboru leków oparta o badania krwi została wypróbowana na 140 osobach z depresją, jednak potwierdzenie jej skuteczności wymagałoby badań na znacznie większej grupie.
Skąd bierze się depresja?
Przyczyn depresji na poziomie molekularnym upatruje się w zaburzeniach działania przekaźników synaptycznych, przede wszystkim noradrenaliny i serotoniny. Bardziej narażone na wystąpienie depresji są osoby mające podobne przypadki w rodzinie, przy czym ryzyko rośnie wraz z bliskością pokrewieństwa. Stany depresyjne częściej występują u osób w wieku dojrzałym, będących w okresie menopauzy lub andropauzy, jak również u ludzi starszych.
Osoby chore na depresję doświadczają spadków nastroju i ogólnego poczucia niemocy. Bardzo trudno im zmobilizować się do wykonywania podstawowych czynności, na przykład w domu lub w pracy. Specjaliści zalecają, żeby terapię farmakologiczną i psychologiczną, które powinny być podstawą leczenia stanów depresyjnych, uzupełniać między innymi o aktywność fizyczną, najlepiej prowadzoną w towarzystwie, ponieważ wysiłek uwalnia tzw. hormony szczęścia poprawiające samopoczucie. Odmianą depresji klinicznej jest sezonowa, obserwowana w bardziej ponurych miesiącach roku. Jej przyczyn upatruje się między innymi w niedostatecznej ilości światła, dlatego w tym wypadku stosowana jest również fototerapia.
Antydepresanty pod znakiem zapytania
Badania naukowców z King's College mogą przynieść przełom w farmakologicznej terapii, ponieważ obecnie stosowanych jest kilkadziesiąt różnych leków na depresję. O ich przepisaniu, na podstawie własnego doświadczenia, decyduje lekarz psychiatra, który jednak nie może mieć pewności, że dany lek zadziała w danej chwili. Sprawę komplikuje także fakt, że na efekty działania przepisanego leku trzeba czekać przynajmniej 2 do nawet 4 tygodni, a przez ten czas może nie nastąpić żadna poprawa. Ewentualne zmiany można więc zaobserwować dopiero w kolejnych tygodniach, a jeśli ich nie ma i dochodzi do zmiany leku, oczekiwanie na efekty ponownie się wydłuża. W grę wchodzić może także niewłaściwa wysokość dawki oraz zażywanie preparatów nieregularnie – w obu tych sytuacjach uzyskanie efektów również nie jest możliwe.
Kierująca badaniami prof. Pariante planuje również przeprowadzić eksperymenty, w ramach których standardowa farmakoterapia będzie uzupełniania o leki przeciwzapalne, ponieważ takie stany mogą obniżać skuteczność preparatów antydepresyjnych. Ta teoria wymaga jednak potwierdzenia w badaniach, dlatego odradza się eksperymentowanie z takimi zestawami na własną rękę. Wyniki eksperymentu brytyjskich naukowców zostały opublikowane na łamach ”International Journal of Neuropsychopharmacology”.
Cały świat choruje na depresję
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia, depresja jest czwartym najpoważniejszym problemem zdrowotnym na świecie, co oznacza, że dotyka jedną na 10 osób. Jest schorzeniem egalitarnym – dotyczy niemal wszystkich grup społecznych i wiekowych, a jedną z największych barier w jej rozpoznaniu jest wstyd. Chorzy doświadczający stanów depresyjnych obawiają się piętna choroby psychicznej, dlatego często nie są diagnozowani ani leczeni.
Źródło: PAP, Psychiatria.pl